Zauważyłem ostatnio, że znajomi moi coraz częściej zamieszczają w mediach społecznościowych zdjęcia z wiosennych imprez ogrodowych. Nic dziwnego, wiosna przecież jest już z nami od kilku tygodni. Przyszła tym razem nieśmiało, bez spektakularnego ocieplenia, słońca, eksplozji kwitnących drzew i kwiatów. Niemniej jednak pojawiła się a z nią zaczyna się sezon grillowy. Grillowanie wydaje się być jednym z ulubionych zajęć Polaków. Smaczne jedzenie, stosunkowo zdrowe, spotkania z przyjaciółmi zakrapiane dobrym winem – to jest to co tygryski lubią najbardziej:-). Postanowiłem i ja podzielić się z Wami wrażeniami z pierwszego grillowania. A właściwie nie – to nie będzie grillowanie tylko wędzenie. I to nie byle czego! Bohaterem tej krótkiej opowieści będzie warmiński pstrąg. Ryba, która większości z nas kojarzy się z czystymi potokami górskimi.
Okazuje się, że pysznego pstrąga można znaleźć nie tylko w górach. Moim ulubionym miejscem, w którym zaopatruję się w tę pyszną rybę są położone niedaleko Olsztynka Swaderki. Miejsce urokliwe, leżące nad rzeką Marózką i jeziorem Maróz. Pominę tu opisy przyrody i skupię się na rybie. Oto krótki i prosty przepis:
- Kupujemy kilka średniej wielkości pstrągów. W Swaderkach można nabyć żywe lub patroszone. Te żywe trzeba wypatroszyć (nie skrobiemy łusek)
- Ryby solimy wewnątrz (około 2 małe łyżeczki soli do środka pstrąga)
- Tak przygotowaną rybę zostawiamy na 2 godziny w chłodnym miejscu.
- Wygrzewamy wędzarnię przez około pół godziny
- Do nagrzanej wędzarni wkładamy pstrągi i przez ok. 40 minut suszymy je w wysokiej temperaturze. Bardzo ważne, aby były dobrze wysuszone. Poznajemy to po suchej skórze.
- Obniżamy temperaturę do 50 stopni i w takiej wędzimy mniej więcej 1,5 godziny. Ja do wędzenia używam namoczonego drewna bukowego oraz drewna jabłoni. Można też wędzić olchą lub dowolnym drewnem owocowym. Powoli, pod przykryciem aby było dużo dymu.
- Wyjmujemy, próbujemy, delektujemy się smakiem ryby, która rozpływa się w ustach.
Tak uwędzonymi pstrągami możemy cieszyć się kilka dni jeśli oczywiście jesteśmy w stanie oprzeć się ich niebywale delikatnemu smakowi i aromatowi i nie zjemy wszystkich od razu. Na drugi dzień smakują inaczej. Mięso jest bardziej zwarte. Dla podkreślenia walorów tak uwędzonego pstrąga warto sięgnąć po wino. Preferowanym przeze mnie jest toskańskie, kwiatowe, o wyrażnym smaku cytryny i limonki vermentino oraz vernaccia di san gimignano, jedyne toskańskie wino które posiada własną apelację DOCG. Moją ulubioną jest Fontabuccio, którą tworzą bracia Vagnoni. Wino z domieszką chardonnay i wspomnianego vermentino częściowo fermentowane jest w beczce która dodaje mu ogłady oraz głębi. Naprawdę grzechu warte nie mówiąc o pstrągu. Jeśli będziecie w okolicach San Gimignano warto zajrzeć do winnicy Vagnoni i samemu się o tym przekonać. Jeśli będziecie w Swaderkach, które są znacznie bliżej warto skusić się na rybkę.
Jako że weekend majowy coraz bliżej zachęcam Was do eksperymentowania. Nie tylko z grillem. Stworzenie prostej wędzarni z beczki po oleju zajęło nam (pracowaliśmy we trzech) około 2 godzin. Koszt to 4 piwa za beczkę „kupioną” od sąsiada. Wrażenia z wędzenia i konsumpcji – bezcenne! Zainteresowanych szczegółami zapraszam do pytań. Dzielcie się wrażeniami. Salute!